Obserwatorzy

sobota, 21 października 2017

Jesień życia


Ja wieżę


Świat

Od zawsze, nie był bez wad,
pozostaje wciąż taki sam,
tylko zdobycze pokoleń
dyktują styl życia.
W czterech ścianach
los kreśli ból,
dozę szczęścia i samotność.
Natura budzi niemocy fale,
labirynt grzechu gości wokół.

Tylko wiara i pokora otuli
niespokojne dni i noce bez snu.
W ostatniej godzinie strach
zostanie przyjacielem,
po raz ostatni podaj dłoń,
uśmiechnij się do tych,
co w oczach mają łzy.

Amadeusz ze Śląska


Wilczy bilet

 Zza powieki rwie się do świata,
niczym kra na wiosnę.
Serce szlaban ustawiło,
w głowie mętliku pęk.
Za drzwiami walizki wystawione,
nie dają szans na dalsze.
Wspólne chwile skreślone,
od welonu po srebrny włos.
Wyrzucona na śmietnik przysięga,
wyszeptała:

Amen.


Amadeusz ze Śląska


Wyspa

Wyspa rozkoszy marzenia spełnia.
O brzasku szumem fal czas nastraja.
Zmiennością kolorów ogrody zmienia.
Oddechem nieba euforię podwaja.

Jak Cygan wykradnę z szarości dnia.
Ciebie ze szponów smutku i rozpaczy.
Dla Ciebie radość wirując już trwa.
Splecione ręce tylko mewa zobaczy.

Po piasku bez śladu stóp inny widok.
Idziemy półcieniem szelestu palm.
Promienie nas prowadzą po zmrok.
By w kręgu ciszy miłosny grał psalm.


Amadeusz ze Śląska

Z górki

Tyle jeszcze przed nami
spacerów pośród brzóz
które tulisz uśmiechem
jak bukiet czerwonych róż

Energii na dalsze ścieżki
brakuje z upływem lat
jednoczy nas jeden obraz
i zapachu wspomnień sad

Tyle wiosen po jesień złotą
rowerem zwiedzimy wraz
skansenów parków i kaplic
oby zdrowiem darzył czas

Gdy brak sił uwięzi w pokoju
horyzontem zostanie okno
wciąż szczęśliwi bo razem
z herbatką i albumem żonko

Amadeusz ze Śląska



Miłość

Z promieni gwiazd cieplej nocy sfrunęła.
Obmyła się rosą, życia nicią być pragnęła.
Osuszona świetlistym horyzontu lotem.
Szła boso przed siebie zieleni żywopłotem.

W ogrodzie róż spotkała z paletą malarza.
Nutami zawirowała chmurkami wachlarza.
Ścieżką radości szuka, uśmiechu i zachwytu.
Podała dłoń czesząc włosy tęczą kolorytu.

Spojrzała głęboko w oczy i została tonią.
Z wiatru cieniem uleciała i znów ją gonią.
Powróciła strzałą Amora przeszyła do kości.
Znalazła ukojenie i spokój w sercu czułości.

Łzą szczęście kreśli, minutą smutek żegna.
Zwaśnione pokolenia przy stole zjedna.
Drogowskazem pocałunku ramiona splata.
Zimą przy kominku, wiosną i każdego lata.

W obrączce sławy oddaje ukłony tak żywe.
Tęsknotą zapisuje sny i spacery sędziwe.
Rodzi nadzieję ubiera oczekiwaniem dal.
Rozgrzeje lotem motyla jak zimowy szal.

Każdego bez wyjątku spotka w kole życia.
Niejednego ukwieci pociechami pożycia.
Tak pięknie pisze poeta rymując jej tła.
Czy widział ktoś jak krokiem muzy szła.

Miłość.

Amadeusz ze Śląska