Kiedy przyjdzie
uśmiechu kres,
a kosa zgasi płomień
życia,
które tulę
szczęścia łzą,
to nie będę błagał
rozpaczą o dalsze.
Podziękuję za dar
i chwil tysiące
miłością
zapisane.
Ufność między
niebem a ziemią,
jak obłoki każdego
dnia w darze
Tobie ofiaruję.
Z ścieżki którą
kroczę własne
brudy plewię, by
serce dłużej
czyściejsze było.
Czy kocham
bliźniego? Szczerze
rożnie bywa.
Jak obmyć oczy,
oczyścić umysł,
poskromić rękę i
język, by duszę
uzdrowić i Ciebie
nie smucić?
Prowadź mnie do
Siebie, uszczypnij
czasami bym przestał
błądzić,
oto Cię proszę.
Amadeusz ze Śląska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz