Zaszyłem się w głuszy,
gdzie las i siedlisk kilka.
Wieczory
jeszcze długie, słychać skowyt wilka.
Tylko
blask i ciepło kominka strach zmniejsza.
Uśmiech
echem się kłania chwila przyjemniejsza.
Jak
dobrze i milutko przy pianinie nutek.
Grzaniec
sprawia cuda, rozgania serca smutek.
Każdy
z Panów swoją politykę żywo pielęgnuje.
Panie
swój temat drążą, jedna szyje inna gotuje.
Stary
zegar o godzinie zero zakukał wspaniale.
Towarzystwo
cichnie, każdy opuszcza sale.
Jeszcze
słychać na schodach głośnie człapanie.
Potem
skrzypienie łoży i zawrotne chrapanie.
Za
oknem kawał dnia, czy śniadanie przespałem?
Grzaniec
bóle wygonił, ochoty do życia nabrałem.
Zostawili
i dla mnie smakowite kąski na obrusie.
Tak
tu cudnie, tak przyjemnie, ale nie w luksusie.
Czas
na świeżość, co mrozem spowita dookoła.
Na
tak długo, aż komórka na obiadek zawoła.
Resztki
płotu i kikut muru z cegły historię kreśli.
Najstarsi
na górce, młodzi do miasta odeszli.
Tylko
śniegu biel i wierzby, malarza natchnienie.
Pod
lasem sarny, pozostanie miłe wspomnienie.
Obiad
już w progu zapach roznosi wspaniały.
Kapuśniak
i mielony z pieczarką doskonały.
Po
takim obiedzie piwko ukłoniło się złociste.
Panie
galaretkę wolą i owoce południa soczyste.
Czaru
krąg karciany przy kominku skupiony.
A
po kolacji dzień będzie szczęściem spełniony.
Niwiska dnia. 16.02.2011
Amadeusz
ze Śląska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz