Polną
drogą między płaczącymi wierzbami.
Szło
serce oczami wtopione w pola zbożami.
Rany
jeszcze świeże czekają ukojenia i ciszy.
Łzy
drogą wzmagają, lecz nikt ich nie usłyszy.
Myśli
nisko krążą jak jaskółki przed deszczem.
Wspomnienie
agresji oblewają zimne dreszcze.
Dlaczego
tak postępujesz?, Gdzie nasza miłość?
Dziś
tylko sine oczy, krzyki i potęgi złość.
Było
tak pięknie i romantycznie, radości czas.
Pięć
lat po ślubie wódka rozdzieliła nas.
A
nasze kochane dzieci, w nich widziałeś świat.
Co
mam im powiedzieć?, Za rok, za kilka lat.
Ja
nie uciekam, aniołki nasze przestraszone płaczą,
Ty
znów pijany domu „pan", czy ojcu wybaczą?
Lecz
żyje we mnie nadzieja, jutro cisza nadejdzie.
Miłość
do dzieci me stargane emocje zeszyje.
Przyjdzie
życia czas, kiedy nas wspomnisz.
Kiedy
los skrzywdzi, wtedy przybiegniesz.
Bezpowrotnie
minęło to co tak piękne było.
Nie
żądaj by moje serce w twoją stronę drgnęło.
Amadeusz
ze Śląska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz